Madagaskar (Nosy Be)

👉 Bogactwo zwierząt, w tym endemiczne, urocze lemury i najmniejszy kameleon świata
👉 Plantacje i destylarnia magicznego zapachu ylang-ylang
👉 Madagaskarskie Malediwy czyli Nosy Iranja i snorkeling na Nosy Tanikely
👉 A to wszystko na wyciągnięcie ręki, z hotelu, bez pobudek o świcie i powrotów w nocy.

Zainteresowany? Zapytaj o ofertę dla siebie!

Za dużo czytania? Zobacz relację na Instagramie.
Część I
Część II

Na Madagaskar raczej się nie wybierałem. Ciężko dolecieć tam w dobrej cenie, a byłem już na Zanzibarze, w Kenii, w RPA i Gambii. Jednak wobec last-minute zorganizowanej wycieczki dużego touroperatora poza sezonem (prawdziwe „poza sezonem” to listopad do połowy grudnia), nie mogłem przejść obojętnie. Rezerwacji dokonałem dobę przed wylotem. I tak polecieliśmy na Nosy Be. No właśnie, ta wyspa (w tłumaczeniu nosy – wyspa, be – duża), to jest turystyczno-plażowy region Madagaskaru, nie główny ląd, który kojarzony jest raczej z wycieczkami typowo objazdowymi i safari.

Turystyka się tu dopiero rozwija. Gdyby nie czeska i polska Itaka, prawdopodobnie nadal byliby tu głównie starsi Francuzi. Madagaskar to była kolonia francuska i faktycznie łatwiej porozumieć się tu po francusku niż angielsku. Dla lotniska jeden Dreamliner to już za dużo. Mimo dużej ilości pracowników, a nawet ukrytego bezrobocia, polegającego na wykonywaniu przez wielu z nich bezsensownych, podobnych i powtarzających się czynności, wszystko idzie wolno. Nasz paszport przechodził przez 5 par dłoni. Przy powrocie z kolei, po odstaniu godziny do odprawy, otrzymaliśmy ręcznie wypisywane na druczkach karty pokładowe, a przyznawane miejsca w samolocie oznaczane były podczas odprawy długopisem na wydrukowanym planie pokładu.

Poza hotelem, za bardzo nie ma gdzie zjeść, jeżdżąc po wyspie widzieliśmy zaledwie kilka turystycznych restauracji poza samymi hotelami. Chyba, że interesuje nas street-food, ale to nie Tajlandia i wątpię, żeby kogoś zainteresowała smażona na tłuszczu mąka. 😊

Widywałem różne biedne kraje, ale tutaj było chyba najbiedniej. Mnóstwo osób żyje w domkach z palmy – z pnia robi się podłogę, z grubych patyków (chyba trzonków liści) przewiewne ściany, a z liści dach. Prądu, toalety ani kuchni nie ma. Gotuje się w garnku na ognisku. Gdyby nie plastikowe śmieci na podwórkach czy komórki z klawiaturą w dłoniach niektórych, nic nie wskazywałoby na to, jaki mamy rok.

Mimo wszystko, czuć się tu można bezpiecznie i doświadczyć niesamowitej, dzikiej przyrody. Czy jest to najlepsze miejsce do tego celu? Nie wiem. Przewodniki turystyczne (drukowane, nie ludzie) opisują każde miejsce jako najpiękniejsze na świecie i najbardziej wyjątkowe, ja jestem od tego daleki. Ale czy żałuję? Na pewno nie! 😊 Zapraszam dalej.

Wycieczki po Nosy Be tuk-tukiem we własnym zakresie

Lemuria Land

Można nazwać go rezerwatem, głównie lemurów oraz plantacją i destylarnią kwiatów ylang-ylang. Od tej części zaczyna się zwiedzanie. Wokół wszędzie są karłowate drzewa ylang-ylang, celowo raz w swoim życiu przycięte na niedużej wysokości, rosną dalej w takiej postaci. Inaczej dorastają do 30 metrów i ciężko byłoby zbierać z nich kwiaty. Z 500 kilogramów kwiatów powstaje 12 litrów olejku, z czego 2 litry to najwyższa jakość, używana m.in. w perfumach Chanel No. 5. Druga jakość to olejki, które można niedrogo kupić w sklepie z pamiątkami. Dwie krople do kominka zapachowego dają niesamowity aromat, trzy to już za dużo.

W części poświęconej zwierzętom dokarmiane są lemury, normalnie żyjące na wolności, które jednak przychodzą tutaj, wiedząc, że zawsze znajdą coś do jedzenia. Niektóre z nich tymczasowo umieszczane są na małych wyspach, żeby turyści mogli je oglądać. Dlaczego na wyspach? Ponieważ lemury boją się wody i choć mogłyby bez problemu przeskoczyć tę wąską i płytką tamę dokoła, nie zrobią tego. Co kilka tygodni skład mieszkańców wyspy zmienia się. Oprócz lemurów w parku można spotkać wiele kameleonów, krokodyli i długowiecznych żółwi.

Nie uważam, żeby było to zbyt komercyjne, typowe ZOO, zwłaszcza, że nie ma tu tłumów turystów, a przyjeżdżając tu bez zorganizowanej wycieczki, wynajętym tuk-tukiem, przewodnika ma się tylko dla siebie. Warto, zwłaszcza, że wyspa Nosy Be nie oferuje aż tylu możliwości, by w zamian za odwiedziny parku, było mnóstwo innych, lepszych alternatyw.

Mont Passot i plaża Andilana

Mont Passot to najwyższy szczyt Nosy Be, liczący 329 m n.p.m., popularny zwłaszcza jako punkt widokowy na wyjątkowe zachody słońca. Z umieszczonych tam tablic dowiemy się co jest czym na horyzoncie. Jeziora są pochodzenia wulkanicznego. My górę odwiedziliśmy w ciągu dnia jako jedni z nielicznych turystów i widząc, że ze złapaniem tuk-tuka na powrót może być problem, poprosiliśmy naszego kierowcę, by poczekał. Podejście z parkingu na szczyt zajmuje kilka minut, więc nie wróciliśmy po długim czasie, ale niestety kierowcy już nie było. Obsługa zamówiła nam innego, nawet niedrogo, biorąc pod uwagę odległość, z jakiej do nas przyjechał.

Odwiedziny korony Nosy Be można połączyć z stosunkowo niedaleką plażą Andilana, uznawaną za najładniejszą na wyspie. Takie slogany są często mylące, tzn. piękno mylone jest z popularnością, ale ta plaża naprawdę była piękna. I zajmujący jej połowę hotel, Andilana Beach Resort także robił wrażenie, zwłaszcza po kilku dniach patrzenia na biedę, nagle przenieśliśmy się jak do resortu na Dominikanie czy w Meksyku.

Hell-Ville (Andoany)

To największe miasto na wyspie, w którym znajdzie się targowisko ze wszelkiego rodzaju towarami, w tym rybami obsiadanymi przez muchy, a nawet kilka turystycznych restauracji, o co bardzo trudno na całym Nosy Be. Nie widzę jednak powodu, by jechać tu specjalnie, ewentualnie można zatrzymać się w drodze do Lemuria Landu, choć my się na to nie zdecydowaliśmy, znając podobne, głośne, żywe i wonne uliczne klimaty z innych miejsc, przejażdżka tuk-tukiem wystarczyła. 😊

Wycieczki zorganizowane do wytargowania

Tuk-tukiem nie wszędzie dojedziemy, a wynajem samochodu na Nosy Be nie jest potrzebny, a być może nawet niemożliwy. Warto skorzystać z kilku zorganizowanych wycieczek. Podobnie jak na Zanzibarze czy w Kenii, wszystkie, niezależnie jak zachwalane przez danego agenta (a agentem w tego typu krajach jest każdy!) są dokładnie takie same, także z lunchem  w cenie i w bliższym lub dalszym towarzystwie innych grup odhaczających te same punkty.

Przykładowo na Zanzibarze można było przyjechać swoim samochodem w miejsce, w którym się rozpoczynały i uzyskać cenę 3x niższą niż oferowana na plaży, ale w tym wypadku, na Nosy Be, nie bardzo było gdzie targować poza tą plażą, a jechać tuk-tukiem tam, gdzie się rozpoczynają, nie do końca wiadomo z jakim skutkiem, jakoś nam się nie chciało. Zwłaszcza, że nie było trudno uzyskać dobrą cenę, niższą dwukrotnie niż proponowała Itaka w swoim katalogu. A przy okazji, na tym samym straganie, można było kupić pamiątki, a za straganem skorzystać z masażu na plaży w cieniu rozłożystego drzewa. 😊

Nosy Iranja

Madagaskarskie Malediwy. Wycieczka głównie plażowa, z lunchem, na rajską wyspę z najładniejszą plażą, także w formie łachy piachu na oceanie. Poznani na miejscu turyści byli zadowoleni.  Gdyby jeszcze był do tego snorkeling, może też byśmy się zdecydowali, ale nie było. Rafa w regionie Nosy Be jest w słabej kondycji, poza jedną wyspą, o której później.

Nosy Komba, Vorona i Tanikely

Nosy Komba, od której rozpoczyna się zwiedzanie, to w tłumaczeniu Wyspa Lemurów. Znajduje się tutaj ich rezerwat. To tutaj robi się słynne zdjęcia z lemurem na ramieniu. Nie chciałem takiego, trochę bym się bał, ale robiąc zdjęcie lemurowi z bliska, przewodnik poprosił mnie, żebym lekko się odwrócił, nie myśląc po co – zrobiłem to – i poczułem na swoim ramieniu ciepłe, miękkie ciało lemura. Następnie dostałem do ręki kawałek banana, w stronę którego ruszył, dotykając mojej ręki niesamowicie delikatnymi, miękkimi, przyjemnymi łapkami, a następnie zupełnie bezdotykowo chwycił kawałek banana do pyszczka, dużo bardziej elegancko niż pies. 😊 Więc już miałem zdjęcia. Niektóre z otwartymi ustami, dopóki nie zwrócono mi uwagi, że warto mieć też z zamkniętymi. 😊 W rezerwacie znalazły się także żółwie, węże, kameleony, a z ciekawszych roślin – wanilia.

Nosy Vorona to krótki przystanek między obiema wyspami, dobry na chwilę orzeźwiającej kąpieli. To mała łacha piachu na wodzie, jak na Malediwach.

Nosy Tanikely to najlepsze miejsce na snorkeling w regionie Nosy Be, morski park narodowy. Plaża jest piękna, a niedaleko od brzegu trafimy na rafę. Nie spektakularną, ale ładną. Spotkałem kilka żółwi morskich, naprawdę dużych, skubiących coś z dna, jeżowce i różne koralowce, które mimo, że wyglądają na skały czy rośliny poruszane ruchami wody, uznawane są za zwierzęta. To się nigdy nie nudzi. Po snorkelingu przygotowywany w strefie biwakowej lunch był już gotowy. Dobry jak zawsze. Ryby (barakuda), krewetki, zebu (lokalna „krowa”, mniejsza i z garbem), ryż, sałatka ziemniaczana. Na zakończenie wspięliśmy się na latarnię morską, z której roztaczała się panorama wielu innych wysp.

Rezerwat Lokobe

Położony jest na południowym wschodzie wyspy Nosy Be. Po dojechaniu do wioski Ambatozavary, z auta przesiadamy się na drewniane łódki. Niektóre tylko z wiosłami, niektóre z silnikiem. Ale mimo, że trafiła nam się z wiosłami, ta z silnikiem pociągnęła nas na lince. 😊 Po niedługim czasie wysiadamy na plaży. Długie spodnie już mieliśmy, teraz psikamy się Muggą, zgodnie z radami i relacjami odnośnie dużej ilości komarów. Akurat ich nie było. Przewodnik był w t-shircie i boso. Nic nas nie gryzło. To w hotelu wszyscy byli pogryzieni przez małe muszki, a nie w tej dziczy.

Rozpoczynamy wędrówkę po rezerwacie. To bogactwo zwierząt najlepiej oddadzą zdjęcia. Jest na nich między innymi malutki kameleon, ale nie jestem pewien, czy jest to faktycznie najmniejszy kameleon świata odkryty w 2021 r., bo ten powinien mierzyć jedynie 2-3 cm (Brookesia nana). Wędrówka nie była bardzo długa, nie było to ZOO, a że spotkaliśmy mnóstwo zwierząt, to aż żartowaliśmy, że ktoś idzie przed nami i wykłada zwierzęta z plecaka na drzewa.

Na koniec tradycyjnie lunch i możliwość kąpieli w oceanie. Przyrodniczo, była to najciekawsza wycieczka.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *