Do napisania tego poradnika skłoniła mnie chęć rozprawienia się z absurdalnym i dość często słyszanym mitem dotyczącym roamingu, ale mam nadzieję, że pozostałe informacje także okażą się przydatne. 😊
Sieci komórkowe
Od 2017 roku w Unii Europejskiej mamy darmowy roaming połączeń oraz danych. Czyli co do zasady, wyjeżdżając do jakiegokolwiek państwa Unii Europejskiej (nawet na Martynikę, Gwadelupę i Reunion jako części Francji), nie płacimy za:
- odbieranie połączeń
- wykonywanie połączeń – do całej Unii Europejskiej. Co ciekawe, będąc w Polsce płacimy za połączenia do innych krajów UE (np. Polska – Niemcy) około 1 zł/min, a będąc w innym kraju UE nie płacimy za połączenia w ramach całej UE (np. Hiszpania – Grecja),
- wysyłanie SMS-ów i MMS-ów
- transfer danych – w zależności od swojego operatora i oferty, zazwyczaj mamy do dyspozycji 1,5-3 GB danych miesięcznie. Nawet powyżej limitu opłaty są przyzwoite i nie trzeba się bardzo ograniczać.
Odbieranie SMS-ów zawsze i wszędzie było i jest darmowe.
W praktyce jednak, z powodu bardzo niskich cen polskich operatorów w porównaniu do reszty Unii, zgodnie z prawem, niektóre sieci, zwłaszcza dla ofert na kartę, wprowadziły minimalne dopłaty, typu kilka groszy za minutę czy SMS, nawet jeśli mamy pakiet bez limitu. Należy sprawdzić zasady roamingu dla konkretnej oferty, z której korzystamy. Siecią, która nie stosuje żadnych dopłat jest nju mobile przy ofercie na abonament (miesięczne wypowiedzenie), którą bardzo polecam.
Poza Unią Europejską płacimy za wszystko, w zależności od cennika operatora i strefy taryfowej, do jakiej zaliczany jest kraj pobytu oraz kraj do którego dzwonimy: odbieranie połączeń (1-5 zł/min), wykonywanie połączeń (3-8 zł/min), wysyłanie SMS-ów (1-2 zł) oraz transfer danych (tak wysokie kwoty, że wyłączenie trybu samolotowego po wylądowaniu i automatyczna synchronizacja maila oraz komunikatorów już może kosztować kilkaset złotych).
Na transfer danych należy uważać najbardziej. W ustawieniach naszego telefonu (sieci komórkowe, transfer danych) znajdziemy pozycję „roaming danych”. W Unii Europejskiej powinien on być włączony, by móc korzystać z internetu (domyślnie jest wyłączony i po przekroczeniu granicy tracimy internet), a poza Unią wyłączony, by nie narazić się na bardzo wysokie rachunki.
I oto mit, który kłóci się z rzeczywistością, zdrowym rozsądkiem oraz intuicją, a mimo to często go słyszę i rozmówcy nie mogą uwierzyć, że mam rację. 😊 Jeśli posiadacz polskiego numeru komórkowego (+48) wyjedzie nawet na koniec świata, dzwoniąc do niego i pisząc SMS-y, my zawsze płacimy dokładnie tak, jakby był w Polsce. To osoba, do której się dzwoni, a korzysta z roamingu poza UE (w UE jest darmowy), zapłaci za odebrane połączenie i pokryje koszt jaki ponosi operator.
W cenniku żadnego operatora nie znajdziemy czegoś takiego jak kraj pobytu osoby, do której dzwonimy. Jedynie kraj naszego pobytu (poza Polską będziemy w roamingu) oraz kraj, w którym zarejestrowany jest dany numer. +48 to Polska, stawka jest jak do Polski i tyle. Gdyby było inaczej, ktoś z polskim numerem mógłby wyjechać na Wyspy Vanuatu i dzwoniąc do niego płacilibyśmy 8 zł za minutę? 480 zł za godzinę? I na billingu, uzasadniającym ten koszt zobaczylibyśmy kraj, w którym przebywał nie mówiąc nam o tym? Oczywiście, że nie.
Jeśli będąc w Polsce lub jakimkolwiek kraju UE chcemy skontaktować się z osobą (lub ona z nami), która przebywa w roamingu poza UE, najlepiej zadzwońmy do niej my. Odebrane połączenie dla takiej osoby zawsze jest tańsze (1-5 zł/min) niż wykonane (3-8 zł/min). A dla nas połączenie i tak jest traktowane jak do Polski.
W tym miejscu wspomnę o nowości – WiFi calling. Usługę tę musi wspierać nasz telefon (należy ją włączyć w ustawieniach) oraz operator. Jest ona bezpłatna, tzn. zawsze płacimy tak, jakbyśmy byli w Polsce. Bez opłat za roaming. Polega ona na odbieraniu i wykonywaniu połączeń z użyciem naszego numeru telefonu poprzez WiFi. Wystarczy dostęp do internetu, zasięg komórkowy jest zupełnie niepotrzebny. Dla pewności, że nic nie zapłacimy, można nawet włączyć tryb samolotowy. Rozmówca nie wie, że rozmawiamy w ten sposób i nie musi spełniać żadnych warunków (wcale nie musi korzystać z tej usługi). Jest to przydatne w sytuacjach, kiedy mamy słaby zasięg komórkowy (ale jednocześnie dostatecznie dobre WiFi), więc nawet w Polsce czy UE, gdzie koszty nie są problemem oraz oczywiście przede wszystkim poza Unią Europejską. W ten sposób można bez ograniczeń korzystać ze swojego numeru na całym świecie.
Osobiście podczas żadnej mojej podróży, zarówno w UE, kiedy roaming danych był jeszcze bardzo drogi, jak i poza UE, gdzie roaming danych nadal pozostaje drogi, nie kupowałem lokalnej karty SIM by korzystać z internetu bez ograniczeń. Nie jest to duży koszt, ale czy naprawdę musimy być non-stop online na wakacjach? Jeśli już, dla mnie największą korzyścią z internetu bez ograniczeń byłaby informacja o ruchu drogowym w Mapach Google i wyznaczanie tras komunikacją publiczną, ale nie jest to duże utrudnienie. Jeśli ktoś nie musi być cały czas dostępny w internecie ze względów zawodowych, wystarczy mu WiFi, które jest coraz powszechniejsze na całym świecie. W krajach typu Japonia czy Korea jest dosłownie wszędzie, a nawet w biedniejszych krajach WiFi w hotelu czy restauracji też wystarczy.
Komunikatory internetowe
O WhatsAppie, Messengerze, Skypie i facetime’ie wszyscy wiedzą. Wystarczy WiFi. Chciałbym jednak wspomnieć o tym, że warto mieć środki na koncie Skypie, by w razie potrzeby móc zadzwonić czy do Polski czy na numer lokalny, jeśli nie mamy możliwości skontaktowania się przez komunikatory. W ten sposób kontaktowałem się z ubezpieczycielem podczas mojego pobytu w szpitalu na Bali. Telefon kosztowałby 8 zł za minutę, a łącznie wydzwoniłem kilka godzin. Niektórzy ubezpieczyciele (w zależności od wybranego wariantu ubezpieczenia) zwracają koszty rozmów z centrum alarmowym, ale zazwyczaj do pewnej, dość niskiej kwoty typu 200 zł. O tej historii piszę w relacji z Indonezji.
I to tyle. 😊 Zachęcam do przeczytania moich pozostałych poradników, które znajdziecie tutaj.